O ile zdrożały samochody używane?
Branża motoryzacyjna nie przeżywa aktualnie najlepszego okresu. Pandemia koronawirusa, brak dostępności półprzewodników i nowe normy emisji spalin sprawiają, że auta ciągle drożeją, a także spada ich dostępność. Odbija się to także na rynku aut używanych, na którym samochody są średnio coraz starsze i co najgorsze droższe.
Jak bardzo podrożały auta używane?
Wzrosty cen są zauważalne gołym okiem. Nie ma segmentu, w którym samochody nie podrożały o kilka procent, a w niektórych z nich wzrost ten sięga nawet kilkunastu. Najwolniej rośnie miejski segment B, gdzie ceny w porównaniu z poprzednim rokiem urosły o 3 do około 6 procent. Mocno podrożały za to auta z segmentu A, które są droższe od 5 do nawet prawie 9 procent. Wynika to najprawdopodobniej z faktu, iż świetnie nadają się jako zastępstwo za komunikację miejską, z której wiele osób zrezygnowało w związku z pandemią koronawirusa.
Co ciekawe największe procentowo wzrosty zaliczają samochody starsze. Auta z segmentu D i E w wieku ponad 10 lat są droższe o ponad 10 do nawet 12 procent. Są to naprawdę ogromne liczby. Szybko rosną również ceny starszych aut luksusowych z segmentu F, które podrożały o ponad 20 procent, gdy mówimy o egzemplarzach ponad 10-letnich.
Sytuacja nie prezentuje się dobrze również patrząc na medianę ceny samochodów używanych. W tym roku wynosi nawet ponad 22 tysiące złotych, podczas gdy w 2020 roku nie przekraczała 20 tysięcy. Co gorsza prognozuje się, że liczby te będą wciąż rosnąć w związku z mniejszą dostępnością zarówno nowych, jak i używanych aut, a także poważnymi podwyżkami cen nowych modeli.
Z czego wynikają ceny samochodów używanych?
Na rynek aut używanych wpływ ma znacznie więcej czynników niż mogłoby się wydawać. Najważniejszym jest to ile samochodów na ten rynek trafia, a ich liczba jest za to ściśle powiązana z wynikami sprzedaży nowych aut. Samochody używane drożeją przede wszystkim z powodu mniejszej ilości zakupionych w salonach samochodów. Wynika to z faktu pandemii koronawirusa, która wymusiła zatrzymanie, lub spowolnienie produkcji, a także sprawiła, że wiele osób z obawy o sytuację ekonomiczną zrezygnowało z wymiany samochodu na nowy.
Sytuacja spowodowana przez pandemię już była dość trudna dla branży, gdy pojawił się kolejny problem. Dotyczy on półprzewodników zwanych też chipami. Są one potrzebne w sporych ilościach przy budowie każdego nowego samochodu, gdyż bez nich żadna elektronika nie ma prawa działać. W sytuacji, gdy produkowane aktualnie samochody mają ogromne tablety dotykowe wraz z systemem multimedialnym i bardzo duże ilości czujników, czy elektroniki sterującej pracą auta brak ich dostępności oznacza, że samochodu nie da się w pełni zbudować.
Sytuacja z półprzewodnikami przyczyniła się do tego, że opóźnienia w produkcji w tym roku liczy się w milionach samochodów i klienci zamawiający swoje skonfigurowane pojazdy są zmuszeni czekać nawet ponad rok na nowy samochód. Utrudnia to sprzedaż istniejących, jak i wprowadzanie na rynek nowych modeli. W wyniku tego mniej osób decyduje się na sprzedaż starszego samochodu, co przekłada się na mniejszą podaż aut na rynku wtórnym. To z kolei w prosty sposób sprawia, że ceny bardzo rosną.
Czy ceny wrócą do starego poziomu?
Na to perspektyw raczej nie ma. Ceny urosły na tyle, że mało prawdopodobne jest, by wróciły do poziomu np z 2019, czy samego początku 2020 roku. Jest jednak szansa na zatrzymanie wzrostu cen, lub bardzo mały, ale zawsze jakiś spadek. Na to trzeba będzie poczekać jednak aż do momentu, gdy branża motoryzacyjna poradzi sobie z kryzysem związanym z półprzewodnikami.
To już z kolei takie proste nie jest, gdyż uruchomienie linii produkcji półprzewodników jest niezwykle czasochłonne oraz kosztowne. Firmy jednak już nad tym pracują i szacuje się, że w połowie 2022 roku do maksymalnie 2023 roku produkcja powinna zaspokoić potrzeby branży motoryzacyjnej. Gdy ta stanie na nogi i produkcja samochodów wskoczy na właściwe obroty, to rynek wtórny również na tym skorzysta i zwiększy się podaż aut używanych.